Opowiadanie o MSP :D

                                                                   Część [3]

Po kilku minutach wszyscy dobiegli do domu ALAKINGI. Mimo, że ledwo łapali oddech, szybko wbiegli na schodnki prowadzące do drzwi ALI. Coco zapukała do drzwi. Otworzyły się same z siebie. Trójka przyjaciół weszła powoli do domu. Wszędzie był wielki bałagan.
-ALAKINGA zwykle ma pogądek co nie?-powiedziałam z lekkim smiechem Coco.
-To nie czas na żarty!-upomniał ja Cezar.
-Dobra, dobra.-odpowiedziała Coco.
-Wiecie co?-zaczęła Starla.-Może rozdzielimy się i przeszukamy cały dom.
-Dobry pomysł!-odpowiedziała Coco.
Przez kilkadzieścia minut wszyscy szukali jakichś rzeczy, które mogłyby pomóc rozwikłać tą zagadkę. Nagle...
-Dziewczyny! Chodźcie!-krzyknął Cezar.
-Znalazłeś coś?
-Tak, coś co pomoże nam w tej sprawie! Odciski butów.
-Faktycznie!-powiedziała Starla.
-Wydaje mi się, że to męskie buty. Rozmiar ok. 39. Glany.-mówił Cezar.
-Patrzcie! Tam jest ich więcej! Chodźmy tym szlakiem!-powiedziała Coco.
Przyjaciele poszli śladami butów. Dotarli do drzwi do ogrodu. Na trawie też było je widać. Na dwa kroki od płotu szlak urwał się.
-Musimy przeskoczyć przez płot.-powiedział Cezar.-nie mamy innego wyjścia.
Chyba nie.-powiedziała Starla.
Przyjaciele przeskoczyli i znaleźli się na ulicy Handlowej, tuż obok sklepu z ubraniami.
-Tu jest asfalt więc śladów nie będzie widać!-powiedziała zrezygowana Coco.
-Może jednak!-Starla pokazała ślady ziemi do kwiatów.
-Jesteś niesamowita!-krzyknął Cezar
Po tych słowach wszyscy przeszli przez ulicę po śladach z ziemi. Doszli do kawiarni. Ślady były już ledwo widoczne, a w kawiarni kompletnie zniknęły.
-I co teraz?

              Część [2]

-Jak to? Co to mogło być?-zapytał Cezar.
-Może to jakąś MovieStar.-Powiedziała Starla. Po tym zdaniu wszyscy pobiegli w kierunku, w którym zniknęła tajemnicza postać. Trafili
na ślepą uliczkę.
-Co? O co tutaj chodzi?-zapytała Coco.
-Nie wiem, ale nie podoba mi się ta sprawa.
-Zadzwonię do ALAKINGI! Mam nadzieję, że tym razem odbierze. - powiedziała Starla. Zadzwoniła, po kilku sekundach ALAKINGA odebrała.
-Co się stało?
-Włącz wiadomości! - Cezar wyrwał telefon Starli. - Potem oddzwoń.
Po kilkunastu minutach rozległ się dzwonek telefonu.
-O nie! Co ty się dzieje? Nic nie rozumiem!
-Teraz znasz prawdę. Coś lub ktoś rujnuje nasze MovieStarPlanet! - odpowiedziała roztrzęsiona Coco.
Zaraz po tym przyjaciele usłyszeli krzyk Ali:
-Ktoś tam był! Za oknem. Teraz puka, nieeee! Pomo... -ostatniego słowa nie zdążyła powiedzieć.
-Alu?! Co jest? - mówiła zdenerwowana Starla. Próbowała do niej zadzwonić jeszcze pięć razy. Za każdym razem odzywała się  poczta.
-Musimy do niej biec. To na pewno coś poważnego!                                                                 

                                                                        Część [1]

Na MovieStarPlanet mieszkali Coco, Cezar i Starla Star. Była to trójka najlepszych przyjaciół. Oczywiście na MSP mieszkało też dużo innych MovieStars, lecz tego dnia nikogo nie widzieli, na ulicach, w kawiarni w kinie ani gdzie indziej. Zauważyła to Coco, pobiegła szybko do Starli i Cezara, aby to rozwiązać. Starla i Cezar byli akurat w domu Starli Star. Coco powiedziała im co się dzieje.
-Jak to?- krzyknęła zawiedziona Starla - przecież MSP, jest bardzo popularne, o co w tym chodzi?
-Nie wiem, ale postaram się to wszystko rozwiązać - odparł Cezar.
-Mam nadzieję, że wszystko uda nam się rozwiązać - powiedziała Coco. - Teraz mam ważne spotkanie co do mojego nowego filmu, nie mogę się spóźnić! Lecę, papa!
-Pa, do zobaczenia! - odpowiedzieli razem Cezar i Starla.
Gdy Coco pobiegła pozostała dwójka rozmyślała nad tym problemem. Po chwili Starla wymyśliła!
-Zadzwonię do ALAKINGI! Ona jest przecież najlepszą MovieStar po nas, może ona coś wymyśli!
-To całkiem niegłupi pomysł! - poparł ją Cezar.
Starla wybrała numer ALAKINGI, ale po chwili włączyła się poczta głosowa : ,,Nie ma mnie teraz, zadzwoń potem, nie nagrywaj wiadomości i tak ich nie słucham!".
-Nie odbiera! Co my możemy zrobić? Jeśli to coś poważnego? Jeśli coś się stało? Cezar boję się! - zapłakała Starla.
-Nie bój się, to na pewno nic takiego! - przytulił ją Cezar.
-Dziękuję, ty zawsze umiesz pocieszyć!
Niestety, nie było tak jak mówił Cezar, sprawa była poważna, nikogo nie było już tydzień. Kiedy Coco, ze Starlą poszły do najbliższego domu, nikt się nie odzywał, światła były pogaszone. Podobnie było w reszcie domów.
-Co za heca! Nie umiem tego zrozumieć! Czemu nikogo tu niema? - próbowała zrozumieć Coco.
-Ja też tego nie rozumiem, odparła Starla. - Poza tym gdzie podziewa się Cezar? Miał tu być pół godziny temu. Napiszę do niego SMS' a : ,, Cezar gdzie ty jesteś? Czekamy w kawiarni, bądź jak najszybciej. Pozdrowienia, Starla!
Po dziesięciu minutach nadbiegł Cezar, był spocony i ciężko dyszał.
-Co ci jest? - zapytała Starla.
-Nie słuchałyście wiadomości? Cały internet o tym trąbi!
-Nie mów, że wszyscy już o tym wiedzą! - krzyknęła wystraszona Coco.
-Niestety... - powiedział Cezar.
Nastąpiła chwila ciszy. Nagle Coco zauważyła, że coś mignęło jej przed oczami, nim rozpoznała co to takiego to ,,coś" już znikło.
-Nie chcę przerywać, ale coś tam było!
-Co? - zapytał z niepokojem Cezar.
-Nie wiem, nie widziałam do końca...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz